Jest oficjalna skarga na lekarkę ze szpitala dziecięcego przy Krysiewicza, która podczas dyżuru miała nazwać czarnoskórą rodzinę "czarnuchami", odseparować ich od innych pacjentów w osobnej poczekalni, a po wizycie - wietrzyć po nich gabinet. O zdarzeniu szpital poinformowała mama małych pacjentów, która była jego świadkiem i która sprawę nagłośniła w mediach społecznościowych.
W przesłanej drogą elektroniczną skardze, kobieta przytacza słowa lekarza, który pełnił wtedy dyżur w Izbie Przyjęć. Oskarża go o rasizm, nierówne traktowanie oraz błędną diagnozę - mówi Urszula Łaszyńska, rzeczniczka placówki.
Szpital wszczął już procedurę wyjaśniającą. Sprawą zajął się zespół do spraw etyki. Lekarka złożyła wstępne wyjaśnienia,.To nie pierwsza sytuacja, kiedy pacjenci są niezadowoleni z jej zachowania.
Ostatnia miała miejsce w 2019 roku. We wrześniu ubiegłego roku pani doktor była skierowana na obowiązkowe szkolenie z zakresu komunikacji. Na ten moment nie mówimy o konsekwencjach, chcemy przede wszystkim wyjaśnić tę sprawę i w ogóle potwierdzić autentyczność opisywanego zdarzenia.
W sprawie zainterweniował też Adam Szłapka z Nowoczesnej. Poseł zaapelował do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej o zajęcie się sprawą.