Od 21 stycznia w szpitalu dzieckiem zajmować może się tylko jeden opiekun. Chodzi o wizyty w poradniach i pracowniach diagnostycznych Polikliniki.
- Zmiana była zaskakująca. To wydłużyło nasz pobyt. Jedne sprawy miał załatwiać mąż, inne ja z córką - mówi pani Magdalena z Lublina, mama kilkumiesięcznej dziewczynki. - Ostatecznie się udało, ale nie miał kto nam pomóc. Niby mogła to być pielęgniarka, ale wszyscy byliśmy zdani na siebie - dodaje.
- Wizyty do poradni specjalistycznych planowane są w określonych godzinach, więc nie ma potrzeby długiego oczekiwania - odpowiada Agnieszka Osińska, rzeczniczka USzD w Lublinie.
Pani Magdalena z córką musiały się jednak po szpitalu nachodzić. Oprócz wizyty w poradni, miały zaplanowane badanie USG. Bez pomocy partnera czy wsparcia ze strony pracowników, taka wizyta z niemowlakiem może być trudna.
- W przypadku poradni zabiegowych niejednokrotnie trudno jest zaplanować godzinę wizyty, ze względu na zgłaszanie się pacjentów po pobycie w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym czy też na konieczność wykonania drobnych zabiegów chirurgicznych. Nawet w tym przypadku nie ma konieczności, aby więcej niż jedna osoba asystowała pacjentowi – wyjaśnia Osińska.
Dyrektor ponadto tłumaczy, że zmiany związane są ze zwiększoną zachorowalnością na COVID-19 w kraju. - Pozwoliło to na zmniejszenie liczby osób przebywających w poczekalniach przed gabinetami specjalistycznymi, a tym samym na zwiększenie dystansu między oczekującymi pacjentami i ich opiekunami – tłumaczy rzeczniczka.
Choć w samym szpitalu zachorowań jest mało. - Do tej pory największą liczbę pacjentów z zakażeniem, jaką jednocześnie hospitalizowaliśmy, to ośmioro dzieci. W tej chwili liczba utrzymuje się na poziomie 2 pacjentów – dodaje. Należy jednak podkreślić, że placówka nie jest dedykowana pacjentom covidowym.
Mimo zmian, w szpitalu pojawiają się całe rodziny
Zasady nie obowiązują jednak wszystkich – i to mimo sygnalizowanego przez dyrekcję wzrostu zakażeń i elektronicznego systemu weryfikacji pacjenta przed wejściem – mówią nam rodzice.
- Nie mam pojęcia, w jaki sposób dostali się na teren szpitala. Nie mam pojęcia, jak to zrobili, bo pani pielęgniarka przy wejściu była bardzo stanowcza, a niektórzy byli bardzo zdenerwowani, że może wejść tylko jedna osoba - relacjonuje pani Magdalena. - Może tylnymi drzwiami - zastanawia się. - Ja sobie poradziłam sama, bo kto, jak nie rodzic - uśmiecha się kobieta.
Zapytaliśmy dyrekcję placówki o doprecyzowanie zasad. Oficjalnej odpowiedzi nie dostaliśmy.
Usłyszeliśmy jednak, że nie wszystkie zasady są i muszą być spisane na sztywno, bo pediatria to dziecina wyjątkowa i tak też traktowani są mali pacjenci.
- Stąd wielu, nawet podczas krótkich wizyt, wymaga opieki dwóch osób. To m.in. dzieci z niepełnosprawnościami czy kobiety w ciąży, które potrzebują wsparcia. Najważniejsze jest jednak bezpieczeństwo, dlatego podczas pandemii nadal mamy ograniczenia – słyszymy.
- Oczywiście to zrozumiałe. Wymienione osoby w ochronie zdrowia traktowane są priorytetowo, np. bez kolejki. To jest oczywiste zwłaszcza w pandemii. Wiem jednak, że kilkumiesięczne dziecko, takie jak moje, wymaga w szpitalu opieki ze strony obojga rodziców – odpowiada ojciec dziewczynki i mąż pani Magdaleny.
Źródło: Szpital dziecięcy zmienia zasady. Ograniczone wejście, ale nie dla wszystkich