Tematy tabu i kontrowersyjny czas pracy
Ani wzmianki w raporcie pokontrolnym miasta nie doczekała się sytuacja psów w schronisku. - Psy w ogóle nie zainteresowały kontroli miejskiej - mówi Olga Szafranow, wolontariuszka Schroniska Na Paluchu. - Nie ma tam słowa, że warunki w których przebywają zagrażają ich życiu i zdrowiu, a także często życiu i zdrowiu osób przebywających w schronisku.
Urzędnicy argumentują, że wolontariusze sami alarmowali o dramatycznej sytuacji schroniskowej kociarni i to dlatego była ona głównym przedmiotem kontroli. - Jeśli chodzi o psy, to tam są dwie strefy. Jedna z eleganckimi, ogrzewanymi pawilonami i to jest właściwa część schroniska. Mamy też tzw. schronisko tymczasowe,, w którym staramy się, żeby psów było jak najmniej. I tam rzeczywiście te warunki są gorsze - mówi rzeczniczka urzędu miasta, Monika Buth-Lutyk. - Wynika to z tego, że nie jest to teren miasta i w związku z tym nie możemy inwestować na tym terenie. Ale też nie ma tam tragedii.
Kolejną, wątpliwą dla wolontariuszy kwestią, jest sposób rozliczania ich czasu pracy. Jak się okazuje - w praktyce są rozliczani jedynie z tego czasu, który spędzili na miejscu w schronisku.- Takie podejście jest kuriozalne, bo wolontariusze nie tylko przyjeżdżają do schroniska, żeby siedzieć z psami i je socjalizować, ale też wyjeżdżają na akcje miejskie, jeżdżą do weterynarzy z psami, w domu tworzą ich opisy do mediów społecznościowych, odbierają telefony od osób zainteresowanych adopcją lub od osób, które już adoptowały. Często odbierają te telefony przez wiele lat, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z tzw. trudną adopcją - mówi Olga Szafranow.
Zdaniem rzeczniczki miasta każdy powinien sobie sam odpowiedzieć na pytanie, czy liczy się praca wolontariusza w domu przy tworzeniu opisów czy w schronisku na spacerach z psami.- Schronisko szło bardzo na rękę wolontariuszom. Kontrola to wykazała, że ten czas pracy był klasyfikowany z korzyścią dla wolontariuszy i brano pod uwagę cały szereg innych godzin - komentuje sprawę Monika Beuth-Lutyk.
Polecany artykuł:
Wolontariusze: potrzeba więcej pieniędzy. Urzędnicy przytakują
Co do jednego zarówno urzędnicy, jak i wolontariusze są zgodni - schronisko potrzebuje do funkcjonowania wyższych funduszy, niż chociażby w zeszłym roku.- W najbliższym czasie mamy nadzieję, że Rada Warszawy przesunie dodatkowe środki na rzecz schroniska. Ono już po tym czasie też wymaga kolejnych prac remontowych - mówi rzeczniczka urzędu miasta.
W 2015 roku placówka otrzymała niemal 770 tysięcy zł, a w 2020 roku już niespełna 100 tysięcy zł. Wolontariusze dodają też, że realne koszty funkcjonowania schroniska nie są widoczne, bo często pokrywają je oni sami ze swojej kieszeni bądź z internetowych zbiórek. Chodzi tu chociażby o zakup specjalistycznej karmy, na którą schronisko nie ma przewidzianych funduszy.
Źródło: Wolontariusze Schroniska na Paluchu: nie zgadzamy się z raportem miasta