Ratownicy: nikt nas nie zastraszy
Nie damy się zastraszyć - mówią ratownicy medyczni. To po tym, jak dyrektor warszawskiego pogotowia zwolnił ratownika z 20-letnim stażem. Pan Wiesław źle się poczuł i dlatego wcześniej skończył dyżur. Zbiegło się to z akcją ratowników, którzy w ramach protestu biorą L4.
- To kolejny policzek, a wręcz pogardliwe splunięcie w twarz środowisku. Bo wiele miesięcy temu, jak nasza koleżanka z żalem opisała w mediach społecznościowych, jak jesteśmy traktowani w pracy - natychmiast została zwolniona - mówi kolega zwolnionego - ratownik Adam Piechnik.
Koledzy pana Wiesława wyrazili swoje niezadowolenie tą sytuacją na facebookowym profilu ratowników z całej Polski "To nie z mojej karetki": Mamy środek pandemii, zbliża się zapowiadana IV fala COVID-19, codziennie w Warszawie brakuje obsady na karetki, a warszawskie pogotowie zwalnia wieloletniego pracownika bez słowa wytłumaczenia. Warto wspomnieć, że kilka dni temu warszawscy ratownicy medyczni napisali zbiorowy list do dyrekcji z prośbą o rozmowy i poprawę warunków pracy. Wiesiek nie zdążył się podpisać na tym liście, więc w honorowym geście napisał swój list o bardzo podobnej treści i wyjaśnieniem, że nie zdążył się podpisać i solidaryzuje się z pozostałymi pracownikami. 21 lat - kawał życia poświęcony w pogotowiu.
Ich szef: rozumiem frustracje pracowników
Dyrektor pogotowia zaprzecza, jakoby zwolnienie pana Wiesława było związane z tym, że protestował czy miał uwagi do warunków pracy w pogotowiu. - To zwolnienie nie jest związane z sytuacją w pogotowiu. Chodzi o kwestie merytoryczne związane z bieżącą pracą pana Wiesława. Nie chciałbym mówić publicznie o szczegółach jego pracy czy sprawach kadrowych - tłumaczy jego szef Karol Bielski. Ratownicy medyczni w całym kraju masowo idą na L4 lub nie stawiają się na dyżurach, domagając się poprawy warunków pracy oraz wyższych wynagrodzeń. To po tym, jak stracili dodatki covidowe, które stanowiły 100% ich pensji. W Warszawie ratownik który w maju zarabiał 12 tysięcy brutto - dziś zarabia nieco ponad 7 tysięcy.
Źródło: Afera w warszawskim pogotowiu. "Dyrektor wypowiada umowy pocztą"