Łatwiejszy start
Dyrekcja szkoły podstawowej nr 103 miała szczęście. Jeszcze długo przed tym, jak w Ukrainie rozpętało się piekło, zatrudniona została tutaj pani Olga, która pełni funkcję nauczyciela wspomagającego, a przede wszystkim - płynnie posługuje się językiem ukraińskim. To pomaga teraz dyrekcji w rozmowach z zagubionymi rodzicami czy w komunikacji z uczniami. - Z dnia na dzień przybywają kolejne dzieci. W tej chwili mam 35 rodzin. Niestety nie jestem w stanie przyjmować dzieci spoza rejonu - mówi Danuta Kozakiewicz, dyrektorka szkoły.
Aplikującym do szkoły w dopełnieniu formalności pomaga pani Olga. Jak mówi - czasami rodzice są jeszcze bardziej zagubieni od swoich dzieci. - Dla nich to wszystko jest nowe. Nie tylko język, ale też plan lekcji czy nawet godzina ich rozpoczynania. Bo w Ukrainie lekcje rozpoczyna się o godzinie 9.00 - mówi.
Ale dzieci do szkoły chodzić muszą - po to, by choć na chwilę przestać przebywać w otoczeniu smutku. Wśród zatroskanych dorosłych oraz obrazów w telewizji, które mrożą krew w żyłach. - Jest lekcja, jest przerwa, jest obiad. Trzeba patrzeć na matematyce na cyferki, czyli język międzynarodowy. To dziecko odrywa się od tego co w domu - podkreśla Danuta Kozakiewicz.
Szkoła pracuje nad stworzeniem oddziałów przygotowawczych. Potrzebne są trzy - po jednym dla każdej z grup rocznikowych: klas 1-3, klas 4-6 oraz klas 7 i 8.- Będziemy pracować nad zdobyciem kadry, bo to jest największy problem - przyznaje dyrektorka placówki.
Poczucie bezpieczeństwa
Polskie szkoły nie zastąpią dzieciom z Ukrainy placówek, do których do tej pory uczęszczali. Jednak w szkole podstawowej nr 103 starają się to zrobić na tyle, na ile jest to możliwe. Nowi uczniowie na start dostają... Polę. To piesek-pluszak, który ma dać nowym maluchom poczucie bezpieczeństwa.
Dyrektorka szkoły zaznacza, że pomoc dzieciom nie polega na wypytywaniu ich o przeżycia, bo nikt w szkole nie jest psychoterapeutą. Władze placówki skupiają się na zbudowaniu zaufania wśród dzieci.
- Staramy się jak możemy. Dzieci, które słyszą język ukraiński już czują się bezpieczniej. Ja czasami porozumiewam się językiem angielskim, a czasami po prostu językiem serca. Udaje się. Pierwszy kontakt to pokazanie, że chcemy pomóc i że przyjmujemy dziecko. Że przytulamy, bo przytulenie to też informacja "jesteś mi bliski, ja ci pomogę". Używamy międzynarodowego języka empatii. I to jest naprawdę odbierane - mówi dyrektorka SP nr 103. Na szkolnych korytarzach, a dokładnie na drzwiach do poszczególnych klas zaobserwować można tabliczki w języku ukraińskim. - Piszemy wszędzie, gdzie się da, w języku ukraińskim po to, żeby dziecko czuło się u siebie. Żeby dziecko nie musiało choćby szukać toalety dla dziewcząt, tylko żeby mogło od razu przeczytać - mówi Danuta Kozakiewicz. Nieoceniona jest też rola rówieśników. - Młodzież, dzieci mają strasznie dużo empatii. Nie wiadomo skąd wiedzą, kiedy poklepać do ramieniu, kiedy zabrać kolegę czy koleżankę i pograć przy stole tenisowym, a kiedy tylko unieść kciuk by pokazać "będzie ok!".
Do szkoły, w razie potrzeby, przychodzi psycholog. W głębszych problemach pomagać będą fundacje i stowarzyszenia.Niewykluczone, że pomoc psychologa pojawi się na stałe - jeśli w szkole pojawią się dzieci, które wojnę widziały na własne oczy. - Ja...nawet nie wiem, jak do tego się przygotować. Szukam w internecie jak pracować z dziećmi wojny. W języku polskim, ukraińskim, rosyjskim. I tego nie ma. Można znaleźć gdzieś po angielsku czy na stronach syryjskich. Tam, gdzie jest doświadczenie. Dzięki Bogu u nas nie było takiego doświadczenia przez ponad 80 lat - mówi pani Olga.
Masz dla nas ciekawy temat lub jesteś świadkiem wyjątkowego zdarzenia? Napisz do nas na adres [email protected]. Czekamy na zdjęcia, filmy i newsy z Waszej okolicy!
Źródło: Przytulanki, tabliczki, zajęcia z psychologiem - uczniowie z Ukrainy w warszawskiej szkole