Nastolatka trafiła do Kliniki Hematoonkologii i Transplantacji Szpiku SPSK1 z rzadką chorobą, anemią aplastyczną. Jedynym ratunkiem był przeszczep, najlepiej od krewnego. Życie uratowała jej biologiczna siostra.
- Siostra dała mi drugie zdrowie, drugie życie. Jestem jej za to bardzo wdzięczna. To niewyobrażalne uczucie, kiedy to ona okazała się moją bohaterką - mówi w rozmowie z nami.
"To był mój obowiązek"
Bohaterką nie czuje się Aleksandra, siostra Gabrieli. - Myślę, że to był po prostu mój obowiązek. Nie czuję się bohaterką - zwierza nam się kobieta. - Kiedy dowiedziałam się, że mogę oddać szpik, od razu podjęłam decyzję o przeszczepie - dodaje.
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. - Musieliśmy działać bez zastanowienia. Przeszłam niezbędne badania. Dzięki wsparciu rodziców i lekarzy, którzy cały czas wierzyli w pomyślność zabiegu, wszystko zakończyło się po naszej myśli - wspomina pani Aleksandra.
W tej chwili młoda pacjentka czuje się dobrze. - Doszłam do siebie przede wszystkim psychicznie. Na początku byłam załamana. Nie wiedziałam dlaczego moje życie zmieniło się o 180 stopni - opowiada.
Choroba dała o sobie znać w połowie marca. - Zaczęły mi się pojawiać skupiska małych czerwonych plamek na ciele i twarzy, a także siniaki. Badania były jednoznaczne - mówi Aleksandra.
Trudna i rzadka choroba
Nastolatka cały czas jest pod opieką lubelskiej kliniki. Anemia aplastyczna, inaczej aplazja szpiku to choroba rzadka i trudna w leczeniu. Rzadko wykonuje się więc przeszczepy. Lekarze podejmują się jedynie około jednego-dwóch zabiegów rocznie.
- Pacjentka trafiła do nas z ciężką niedokrwistością aplastyczną. Przeszczep był więc jedyną drogą. W takim przypadku szpiku nie da się odtworzyć w żaden inny sposób. Nie można go kupić. Komórki można pozyskać tylko od zgodnego dawcy, najlepiej rodzinnego. Bez tego pacjentka by zginęła - tłumaczy prof. dr hab. n.med. Marek Hus, kierownik Kliniki Hematoonkologii i Transplantacji Szpiku SPSK1.
Dodatkowo, przeszczep był utrudniony przez pandemię COVID-19. - Mimo większego ryzyka, udało nam się i biorczynię, i dawczynię uchronić przed infekcją, co jest podstawą procesu transplantacji - wyjaśnia dr n. med. Tomasz Gromek. - Wyeliminowaliśmy więc ewentualne powikłania, co jest ważne dla rokowań pacjentki - dodaje.
Lekarze oceniają, że w przyszłym tygodniu młoda pacjentka będzie mogła wrócić do domu. - Po trzech tygodniach możemy powiedzieć, że wszystko się udało. Właściwie obyło się bez większych powikłań - podkreśla dr n. med. Dorota Hawrylecka.
W czasie epidemii COVID-19 klinika pracowała cały czas. Transplantologia SPSK1 była wyłączona jedynie dwukrotnie, co wiązało się z zakażeniami wśród personelu. Transplantacje były jednak wykonywane na bieżąco.
Klinika teraz rozszerza swoją działalność. Za kilka dni ma być podjęta decyzja w sprawie pozyskiwania i przetwarzania komórek od dawców niespokrewnionych. Lekarze przygotowują się też do przeszczepów od dawców w połowie zgodnych genetycznie, co oznacza, że dawcami będą mogli być także rodzice. Pierwsze kwalifikacje mają być wykonywane tuż po wakacjach.
W 2020 roku w klinice zrealizowano 53 przeszczepy. W 2021 już 20. Żaden z pacjentów nie zachorował na COVID-19.
Źródło: "Siostra dała mi drugie życie". Niezwykły przeszczep szpiku w Lublinie [AUDIO]