– Jak śpiewała w Sopocie, to ja czekałam na nią pod sceną. Wtedy nie było asystentek, makijażystek. Ja jej ze wszystkim pomagałam – wspomina pani Basia, która z Ireną Jarocką chodziła do jednej klasy.
Pomnik Ireny Jarockiej można podziwiać u zbiegu ulic Stefana Żeromskiego, Artura Grottgera i Wita Stwosza. To właśnie w tej okolicy Irena Jarocka spędziła dzieciństwo i młodość.
– Pamiętam jak po jednym z koncertów przyjechała do nas ze Stanem Borysem. On, w czarnym golfie, z wielkim krzyżem na szyi. Wtedy moja mama się zapytała: chłopaku, a z jakiego klasztoru ty uciekłeś – dodaje kolejna z przyjaciółek Jarockiej.
Irena Jarocka śpiewała m.in. w chórze katedry oliwskiej, a debiutowała koncertem w klubie Rudy Kot.
– Ja pamiętam jednak, jak śpiewała mi gdy chodziłyśmy na spacery w okolicach Pachołka. Można powiedzieć, że byłam jej pierwszą publicznością – żartuje jedna z pań, która przyszła na odsłonięcie pomnika.
Na uroczystości nie mogło zabraknąć także męża artystki, który od wielu lat zabiegał o wykonanie pomnika.
– Pamiętam jak prezydent Paweł Adamowicz obiecał, że to zrobimy. Jak się okazało, sam był fanem jej twórczości. Niestety nie doczekał tej wspaniałej chwili – mówi Michał Sobolewski.
Mąż, podczas wydarzenia wspominał jaka była Irena Jarocka wśród swoich bliskich. Nie w świetle reflektorów, po prostu w domowym zaciszu. – Od niej biła dobroć. Nie bała się mówić o rzeczach trudnych np. o swojej depresji. A w domu była żoną i matką. Dzieliliśmy się obowiązkami. Ona myła naczynia, ja wycierałem – wspomina Sobolewski.
Artystka zmarła w 2012 r. w Warszawie i tam została pochowana. – Kochało ją w pewnym momencie pół Polski. Kochała ją estrada. Kochałem ją ja – konkluduje mąż Jarockiej.
Źródło: Pomnik Ireny Jarockiej w gdańskiej Oliwie. To tu dorastała, to tu zaczęła śpiewać