Jak mówi nam Paulina Dolecka, właścicielka bistro "Pomylone Gary", każdy placek to rodzaj cegiełki i inwestycja w lokal.
- Jest trudno, ale żeby było śmiesznie albo jeszcze bardziej tragicznie zepsuł nam się sprzęt kuchenny, stąd pomysł na akcję pieczenia cebularzy - tłumaczy. - I się udało. Na Lublin można liczyć. Udało się zebrać pieniądze. Lublin potrafi w napiwki i potrafi pomóc. Bardzo dziękujemy - dodaje Dolecka.
Nie jest jednak kolorowo
Mimo kolorów na talerzach, kolorowo nie jest w kieszeniach. Obroty restauracji spadły o 70 proc., właściciele potrzebują też środków na zaległe opłaty. - Założyliśmy zbiórkę publiczną. Mamy też kilka innych pomysłów. Na razie nie planujemy się otwierać na tzw. nielegalu, ale będzie o nas głośno - mówi właścicielka.
![Pieką ratunkowe cebularze. Kolejna lubelska restauracja w potrzasku [AUDIO]](https://cdn.galleries.smcloud.net/t/galleries/gf-sf24-qAwj-ztjR_pieka-ratunkowe-cebularze-kolejna-lubelska-restauracja-w-potrzasku-audio-664x442.jpg) 
                   
             
            
         
            
         
            
         
            
         
         
         
         
         
         
         
            
         
            
         
            
        