– Przeżyłam to bardzo, bo opiekuję się kotami już sześć lat. Lucuś był to najłagodniejszy kot. On był ufny i szedł do wszystkich. Poinformowano mnie, że kotu przyczepili do głowy petardę, także był to makabryczny widok, przeżyłam to okropnie. Zadzwoniłam do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami – mówi społeczna opiekunka kotów, która chce pozostać anonimowa. Jak dodaje, nie był to jedyny incydent na tym osiedlu. Bezpańskie koty przy ul. Wyszyńskiego w Siedlcach były dręczone już od dawna: – Jeden z kotów został oblany paliwem, chcieli z niego zrobić żywą pochodnię, ale widocznie kocina się wyrwała. Wlewali paliwo do kocich misek, wlewali wodę do domku. Nie wiem, komu i w czym te koty przeszkadzają.
Opiekunka zrobiła także plakaty z apelem o adopcję kotów, bo chciała uratować zwierzęta. Węgrowski Oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami chce znaleźć sprawców tego bestialstwa.
– Ta osoba, która to zrobiła, powinna być ukarana. I dziwię się, że ci wszyscy ludzie, którzy to widzieli – bo to nie była tylko jedna osoba – nie zareagowali. Widzieli, a nie udzielili pomocy kotu. To jest znieczulica. Życzą sobie wszyscy wszystkiego najlepszego, długich lat życia, a co zrobili z żyjącym stworzeniem? – pyta Urszula Knap z TOZ w Węgrowie.
Sprawą zajęła się już policja. Za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara do trzech lat więzienia. Jeśli było to działanie ze szczególnym okrucieństwem, sprawca może trafić za kratki nawet na pięć lat.
Osoby, które wiedzą coś na temat znęcania się nad kotami lub chciałyby przygarnąć bezpańskie czworonogi, żyjące w domku przy Wyszyńskiego, proszone są o kontakt z węgrowskim oddziałem Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
