- Po 3 nad ranem obudził mnie nieprzyjemny zapach i niemiłe uczucie drapania w gardle. Obudziłam męża. Otworzyliśmy okna, sprawdziliśmy wygaszony wcześniej kominek. Wszystko było w porządku. Ale tego dymu było coraz więcej - wspomina pani Angelika, której mieszkanie najbardziej ucierpiało w pożarze.
Problemem okazała się instalacja elektryczna. - W pokoju 6-letniego syna, obok gniazdka elektrycznego, dokładnie na wysokości jego głowy, usłyszeliśmy trzaski. Zadzwoniłam na 112. Jak strażacy przyjechali, musieli już używać masek i butli z tlenem, bo dym wypełnił pomieszczenia. Ogień pojawił się po 15 minutach na dachu - mówi kobieta.
Miasto, na czas trwania remontu budynku, zaproponowało rodzinom lokale zastępcze. W pomoc mogą zaangażować się także mieszkańcy.
- Wszystkie bieżące potrzeby osób pokrzywdzonych zostały zabezpieczone. W stałym kontakcie z rodzinami poszkodowanymi w pożarze są pracownicy socjalni sopockiego MOPS i dwóch psychologów - mówi Magdalena Czarzyńska-Jachim, wiceprezydent Sopotu. - Dwie rodziny straciły w tym pożarze niemal cały dobytek, jeśli ktoś chciałby wesprzeć pogorzelców to jest możliwość przekazania im nowych rzeczy. Można je przynosić na dyżurkę Straży Miejskiej w Urzędzie Miasta lub skontaktować się z MOPS, który koordynuje akcję wsparcia poszkodowanych, pod całodobowym numerem telefonu 58 551 17 10 - dodaje wiceprezydent Sopotu.
Znajomi pogorzelców zorganizowali także zbiórkę finansową. Jest ona dostępna za pośrednictwem portalu zrzutka.pl.
- Będziemy wdzięczni za każdą pomoc. Zrobimy wszystko by jak najszybciej wrócić do naszego domu - konkluduje pani Angelika.
Źródło: Pomoc dla pogorzelców. „Straciliśmy większość rzeczy, ale najważniejsze, że żyjemy”