pixabay.com

i

Autor: pixabay.com

"Wiem, że robię źle, ale muszę mieć za co żyć" - trójmiejskie podziemie fryzjerskie

2021-04-08 20:30

Do co najmniej 18 kwietnia całą branżę beauty obowiązuje zakaz prowadzenia działalności. Wszystko przez obostrzenia, które rząd wprowadził w walce z trzecią falą pandemii koronawirusa. Pomimo restrykcji, zapotrzebowanie na usługi pielęgnacyjne nie zniknęło. Część kosmetyczek i fryzjerów, nie chcąc zbankrutować, musiało zejść do podziemi.

- Na co dzień pracowałem w jednym z salonów w centrum Gdyni. Klienci cały czas potrzebują dobrego wizerunku. W końcu nie każdy ma pracę zdalną. Niektórzy nadal codziennie chodzą do biura, prowadzą ważne spotkania i takie tam. Proponuję im dojazd do domu. Biorę ze sobą wszystko co potrzebne i obcinam ich na miejscu. Mam z tyłu głowy, że to co robię nie jest dobre, ale no niestety. Trzeba sobie jakoś radzić. Inaczej nie mogę. Muszę mieć za co żyć, opłacić rachunki itp. - mówi nam Piotrek, fryzjer, który zdecydował się kontynuować swoją pracę mimo zakazu.

- Mam na imię Patryk, jestem barberem z Gdańska. Pracuję w swoim domu, dokładniej w garażu. Wszystko mam tu przygotowane identycznie jak w salonie: lustro, fotel obrotowy, stół, gdzie położone są wszystkie moje maszynki i kosmetyki. Zainteresowanie obcięciem się jest aktualnie GIGANTYCZNE! Tak naprawdę potrafię strzyc nawet po 10-12 osób dziennie, każdego dnia, od poniedziałku do piątku - przyznaje Patryk.

- Gdy ponownie wprowadzono te wszystkie ograniczenia, dostałem od mojego fryzjera tajnego SMS-a. Napisał mi, że zmieniają się zasady co do umawiania na wizytę. Co więcej, przekazał jak mam teraz do niego trafić. Drzwi do salonu były zamknięte, wszedłem od tyłu podając specjalne hasło. Poproszono mnie również, by zostawić samochód nieco dalej niż zwykle. Tak na wszelki wypadek - opowiada Rafał, mieszkaniec Rumi.

Taka nielegalna usługa męskiego strzyżenia kosztuje zwykle w granicach od 40 do około 100 złotych. Dla klientów największym problemem jest znaleźć odpowiedniego fachowca. Fryzjerzy z wiadomych powodów nie mogą się nigdzie ogłaszać. Kontakt uzyskuje się jedynie pocztą pantoflową.

Źródło: "Wiem, że robię źle, ale muszę mieć za co żyć" - trójmiejskie podziemie fryzjerskie