Pierwsza noc w domu w Gnieźnie okazała się nieprzespana, ale tylko dla rodziców, mówi Mikołaj Białecki, szczęśliwy tata.
Nie odstępowaliśmy jej na krok. Noc spędziła spokojna. Musieliśmy wręcz ją budzić na pokarm. Wiktoria wygrała tę walkę, wyszła pierwsza, choć pierwszy szpital miał opuścić Maks. Ale, jak to mówią, z dziewczynami się nie wygra i to ona "przeważyła" wszystkich.
Dzieci muszą ważyć - ponad dwa kilogramy - dopiero taka wartość pozwala na wypuszczenie ich do domu. Jeszcze w tym tygodniu ze szpitala ma wyjść Maks. Chłopczyk urodził się największy. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, rodzina spędzi Wielkanoc już w komplecie.
Nasze dzieci są silne, to tacy mali wojownicy. Lekarze też są w szoku, że są tak bardzo aktywne, że nie wymagają już wsparcia oddechu. Maks i Wiktoria piją z butli, Laura próbuje, no jest taki Tadek-niejadek, Anastazja już też nie ma sądy, Klara jeszcze ma.
Po wyjściu ze szpitala maluchy czeka rehabilitacja. Na portalu siępomaga.pl trwa zbiórka na ten cel. Na razie udało się zebrać 1/3 potrzebnej kwoty.