Urszula Waligóra, prezeska Powszechnej Spółdzielni Spożywców Społem Nowa Huta, zarządzającej czterema jadłodajniami w dzielnicy mówi, że pod uwagę bierze rezygnację z dotacji i urynkowienie cen. To jednak odbije się na przeważającej części klienteli barów.
Ceny wzrosną do poziomu tych, które są na Rynku w Krakowie, dla turysty, dla bogatego klienta, z zasobnym portfelem, a niekoniecznie dla emeryta czy rencisty. A przecież bary mleczne w założeniu mają służyć uboższej części społeczeństwa - stwierdza.
Podwyżek, ani likwidacji nie wyobrażają sobie klienci baru mlecznego w Bieńczycach.
To by był dla takich ludzi jak ja wielki kłopot, byłoby ciężko, nie każdego stać na drogie posiłki. No nie bardzo sobie wyobrażam, człowiek nie ma dużej emerytury i chciałbym, żeby te ceny zostały na obecnym poziomie. Nie wyobrażam sobie likwidacji. To część Nowej Huty, one są tu od tak dawna - mówią.
Przedstawiciele nowohuckiej Społem zapowiadają, że będą zwracać się do resortu finansów o zwiększenie dotacji na poziomie odpowiadającym realnemu wzrostowi cen i inflacji. Ich zdaniem, optymalnym rozwiązaniem byłoby podniesienie dotacji do 50 proc. kosztów.