Najpierw pandemia i lockdown, a teraz inflacja, podwyżki cen energii i problemy z Polskim Ładem. Małe przedsiębiorstwa, takie jak salony fryzjerskie mierzą się teraz z wyjątkowo trudnym okresem. Pracownicy są zwalniani lub sami odchodzą. Fryzjerzy przyznają, że może zacząć dominować szara strefa.
Co będzie dalej? Po tylu latach jest to przykre, ale nie wiem. Jak będzie trzeba to zamknę i pewnie niejeden fryzjer stoi przed takim dylematem
mówi pani Magda, która prowadzi salon na poznańskim Piątkowie. Wystarczy zobaczyć jak wypadł okres świąteczno-noworoczny - dodaje pan Dariusz, fryzjer z prawie 25-letnim doświadczeniem.
W inne lata dziewczyny przychodził do pracy na 7 rano i wychodziły o 19 lub 20. Teraz przychodzą na 8 i w południe już zamykamy.
Ceny w sklepach rosną i część fryzjerów również podnosi ceny za swoje usługi. Póki co to mniej więcej 10%. Przez większe podwyżki salony mogą po prostu stracić klientów.