10 czerwca, jak każdego miesiąca w dniu obchodów miesięcznicy katastrofy smoleńskiej, Jarosław Kaczyński złożył wieniec pod pomnikiem ofiar na pl. Piłsudskiego. Po ich wizycie na miejscu pojawił się również Zbigniew Komosa, przedsiębiorca z Warszawy. Mężczyzna złożył własny wieniec i opatrzył go tabliczką z napisem: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Naród polski. Spoczywajcie w pokoju". Na tym jednak się nie skończyło. Pod pomnikiem pojawiły się kolejne osoby. Byli to członkowie Lotnej Brygady Opozycji, którzy mieli ze sobą kartki z hasłami. Wśród nich prym wiodło: "Był zamach?". Żołnierze Żandarmerii Wojskowej interweniowali i próbowali przejąć wieniec Zbigniewa Komosy. Wtedy też doszło do nietypowego incydentu:
Jeden z mężczyzn, który stał przed pomnikiem, wspiął się na schody monumentu, kolejny sprawnym ruchem podał mu wieniec. Ten na schodach po chwili był już na szczycie. Zdezorientowani żołnierze tylko popatrzyli po sobie, ale interwencji podjął się jeden z obecnych na placu policjantów. - czytamy w artykule GW.
Wspiął się na szczyt pomnika smoleńskiego z alternatywnym wieńcem - co mu grozi?
Jak donosi GW: prowadzony do radiowozu mężczyzna nagle wyrwał się funkcjonariuszom i zaczął uciekać.
Został jednak przez policjantów złapany i powalony, a następnie przewieziony na komendę policji, gdzie usłyszy zarzuty. Mężczyźni, którzy przygotowali akcję, nie są związani z Lotną Brygadą Opozycji.
Źródło: Wspiął się na szczyt pomnika smoleńskiego z alternatywnym wieńcem! Ściągnęli go policjanci