Tamara Arciuch i Bartek Kasprzykowski tworzą udany związek od lat
Tamara Arciuch to ceniona polska aktorka filmowa i teatralna, znana z takich produkcji jak „Niania”, „Halo Hans!” czy „M jak miłość”. Urodziła się 24 marca 1975 roku w Skierniewicach. Ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie. Na ekranie zadebiutowała w latach 90., a jej kariera nabrała tempa dzięki rolom w popularnych serialach i filmach.
Pierwszym mężem Tamary Arciuch był Bernard Szyc, z którym ma syna, Krzysztofa. Para rozstała się w 2007 roku w atmosferze skandalu i długo walczyła w sądzie o rozwód oraz opiekę nad dzieckiem.
W 2007 roku, na planie serialu „Halo Hans!”, Arciuch poznała Bartłomieja Kasprzykowskiego. Początkowo łączyła ich przyjaźń, która z czasem przerodziła się w głębsze uczucie.
- Oboje byliśmy w małżeństwach, ale to nie było na początku żadnym tematem, bo myśmy się przyjaźnili. I w którymś momencie ta nasza przyjaźń uświadomiła mi kondycję związku, w którym jestem, i że to chyba jest koniec. Przy czym ja wtedy nie odchodziłem do Tamary. Wiedziałem po prostu, że muszę zakończyć to, w czym jestem teraz. I chwilę później zeszliśmy się, jednak ta przyjaźń zamieniła się w coś więcej i stała się miłością życia - powiedział Kasprzykowski dla Plejady.
Tamara Arciuch o problemach sprzed 20 lat
Tamara Arciuch udzieliła wywiadu podcastowi „Wprost Przeciwnie”. Jak się okazuje, prawie 20 lat temu przeżywała osobisty dramat. Media (wtedy jeszcze głównie gazety) regularnie donosiły o każdym kroku jej, jej ówczesnego męża oraz jej przyjaciela. Wieczne spekulacje sprawiły, że aktorka przeżywała wewnętrzny dramat.
- W pewnym momencie zostałam, można powiedzieć, zniszczona medialnie. Kiedy moja kariera była w bardzo takim dobrym momencie. Myślę, że to, co się wtedy zadziało, na pewno miało na to wpływ, że ona się nie potoczyła tak, jakby mogła się potoczyć [...] Ta nagonka była wtedy taka dość intensywna. Przez dwa lata właściwie nie było tygodnia, żebym się nie pojawiała na okładce jakiejś szmatławej gazety. Paparazzi chodzili za nami wszędzie, nie można było się ruszyć. To było takie poczucie zaszczucia - powiedziała Arciuch.
Jak dodała, to były czasy bez silnej aktywności w mediach społecznościowych. Nie chciała wtedy za bardzo wchodzić w spekulację, postawiła na rozprawy sądowe z konkretnymi mediami. Trzy procesy wygrała.
- To nie zmieniło ogólnego obrazu. To, że jesteśmy razem... Czasami mnie to bawi, że te kobiety, które nie zostawiały na mnie suchej nitki [...], teraz nas obsypują cukrem pudrem.
Jak dodała Arciuch, w takich przypadkach to kobiety zawsze zbierają "większe cięgi".
- To są takie oczywistości, że mężczyzna, który "zalicza" kobiety to zdobywca, a dziewczyny nazywa się.... To będzie długo pokutować w mentalności. Trudno mi powiedzieć, dlaczego tak jest. Może trzeba zmiany pokoleń? Chyba, że nie będzie takiej możliwości ze względów geopolitycznych - dodała w rozmowie Arciuch.