Publicysta, analityk, ekspert ds. wschodnich Marek Budzisz był gościem Jana Złotorowicza w Porannym Ringu na antenie Radia VOX FM oraz kanale Youtube Super Ring.
Czy wojna w Ukrainie skończy się w 2026 roku?
Patrząc na obecny moment wojny, warto zadać sobie pytanie, czy jest szansa na zakończenie wojny z powodu... braku ludzi po stronie rosyjskiej. Jak zaznacza ekspert, wszystko zależy od skali mobilizacji właśnie w Rosji. Obecnie skala poległych jest o wiele większa niż pobór ludzi, a rosyjskie możliwości przez to spadają.
- Wojna wchodzi bardziej w pozycję stateczną, a intensywne walki trwają na około 1/3 frontu. Jeżeli Rosjanie chcą uderzyć wiosną 2026 roku, to musi dojść do mobilizacji. A to oznacza nie tylko ludność, a i mobilizacja sprzętowa, która będzie większym naciskiem na NATO. Ale Putin może nie ryzykować, skoro osiąga swoje cele - powiedział ekspert.
Europa nie jest gotowa i walczy sama ze sobą
Jak zaznacza ekspert, cała Europa nie jest przygotowana na radzenie sobie z takimi sytuacjami. Polska m.in. nie ma sprawnej i taniej obrony antydronowej. Koszt drona 10 tysięcy złotych, a rakiety - milion. Jak dodał, Litwa m.in. przeprowadza masowe szkolenia młodzieży. Szwajcarzy są zdziwieni, że Polska dopiero teraz wysłała delegację do nauki od Ukraińców, a i tak to pierwszy kraj z Europy.
Dyskusja o ścianie antydronowej według niego zapadła dosyć późno, ale jest kilka problemów w Europie.
- Putinowi też udało się zablokować dwie kluczowe decyzje: kolejny pakiet sankcji (Węgry, Słowacja i Austria są przeciw) i użycie zamrożonych rosyjskich środków w Belgii, aby sfinansować Ukraińców (mowa o 170 mld euro). Gdyby to drugie zostało zrobione, to Ukraina miałaby pieniądze na 4 lata. Toczy się obecnie gra o to, czy Europa będzie dalej wspierała stronę ukraińską. Ale tych decyzji na razie nie ma, bo europejskie państwa odmiennie odczuwają zagrożenie ze strony Rosji i dlatego nie chcą do końca brać w tym udziału - powiedział ekspert.
Jak dodał, pakiet wykorzystania sankcji blokuje m.in. Luksemburg. Nie wydają oni sporo pieniędzy na obronę czy NATO, ale na przestrzeni lat stworzyli wizerunek bezpiecznego państwa od strony finansowej i inwestycyjnej. Zgadzając się na użycie rosyjskich pieniędzy, według nich naruszą swoje postrzeganie w świecie finansów. Austria i Węgry to nie tylko uzależnienie od gazu, ale i mocno prorosyjskie rządy, które nie są chętne do aż takiego uderzania w Rosję.