Dzieciństwo pozwoliło lepiej zrozumieć byłe kraje radzieckie
Michał Gołkowski, choć głównie zajmuje się tworzeniem fantastyki, postanowił wykorzystać swoje zdolności tłumaczeniowe i zająć się tematyką wojny ukraińsko-rosyjskiej. Jak zaznaczył w Porannym Ringu, znajomość tematu to jedno, ale sporo pomogło mu jego własne dzieciństwo.
- Przed Łukaszenką, jako dziecko mieszkałem na Białorusi, byłem z rodziny dyplomatycznej, miałem takie możliwości. Potem wiele razy byłem w Kaliningradzie. Tata działał w wielu krajach byłego ZSRR, stąd miałem możliwość poznać tematykę wschodnią. Dlatego książka jest krytyczna wobec Rosji, a nie wobec zwykłych Rosjan [...] Rosja to był zawsze dom wariatów. W 2008 roku jak pytałem o muzeum, dostałem mnóstwo pytań. Ci wariaci jak u Orwella powiedzieli wprost, że my wariaci jesteśmy normalni i będziemy dumni z naszego obłąkania - powiedział pisarz.
"Rosjanie nie są ofiarami propagandy"
Gołkowski postanowił dostać się do obozu dla rosyjskich jeńców wojennych w Ukrainie. Jak zaznaczył, wykonał mnóstwo telefonów, które odsyłały go do kolejnych osób. W końcu udało się zorganizować bezpieczny wyjazd. Dopuszczono go do zatrzymanych Rosjan. Jak zaznaczył, według niego ci żołnierze potrzebują mocnej resocjalizacji i spojrzenia na nich jak na człowieka, a nie na orka czy zabójcę.
Według niego jest jeszcze inny problem i to, o czym wiele osób zapomina. Jeden z Rosjan to jemu pokazał na własne oczy.
- Rosjanie nie są ofiarami propagandy i swojego systemu, są sprawcami. Ofiarami byli, póki nie podnieśli ręki na kogoś innego. Po podniesieniu ręki stali się oprawcami [...] Niektórzy owszem są w pewien sposób zmuszeni przez rzeczy, przez niektóre są nawet świadomi. Ale ta presja... Oni potrafią wszystko sobie wyjaśnić i zrobić to racjonalne. To działa dobrze, póki nie padnie logiczne pytanie. Zapytałem jednego, od czego wyzwala Ukrainę. On wymienił gejów, satanistów itp. "Dlatego wyzwalacie Ukrainę od homonazipedałów, widziałeś ich tutaj w Ukrainie?". Zapytałem wprost, czy ich widział. "Nie widziałem ich, ale naprawdę są. No trochę jakby ich nie ma, ale no są". W momencie, kiedy zaczniesz z nimi rozmawiać logicznie... Z nimi nikt nie rozmawia logicznie - oni stają się bezradni. Cała propaganda się wtedy szybko psuje. Potrafią myśleć logicznie, ale im się nie chce [...] Dla nich logika jest trucizną, bo musieliby przyjąć inny punkt widzenia - powiedział pisarz.
Michał Gołkowski zaznacza wprost, że nie doceniamy tego, jak Rosjanie mają "przeżarte mózgi" przez propagandę. Cytują dosłownie Putina bez analizy.
- Wydaje mi się, że to wszystko bierze się z ich uwarunkowania. Oni są przekonani, iż to, co słyszą w Ukrainie to taka sama propaganda, w jakiej wyrastali. Oni wiedzą, że żyli w propagandzie i kłamstwie, ale to im nie przeszkadza, bo tak jest łatwiej i prościej - powiedział pisarz.